Symbolem porozumienia między rządzącymi a opozycją stał się słynny okrągły stół, przy którym 6 lutego 1989 r. przed kamerami zasiedli reprezentanci władzy i większej części środowisk opozycyjnych. W podpisanym 5 kwietnia 1989 r. porozumieniu ustalono m.in., że przeprowadzone zostaną częściowo wolne wybory do sejmu i całkowicie wolne do senatu, mającego powstać po trwającej pół wieku przerwie. W sejmie przyznano opozycji 35% głosów, a w senacie walka mogła się toczyć o całą pulę.
Gliwice znalazły się w 37 okręgu wyborczym, w którego skład weszły również Zabrze oraz gminy Pilchowice, Rudziniec i Sośnicowice. Na senatorów w tym okręgu kandydowali z ramienia Komitetu Obywatelskiego: fizyk prof. August Chełkowski, adwokat Leszek Piotrowski oraz prawnik i wieloletni współpracownik miesięcznika „Więź” Andrzej Wielowieyski, a na posłów – lekarka Elżbieta Seferowicz i pracownik naukowo-dydaktyczny Wydziału Górniczego Politechniki Śląskiej Janusz Steinhoff. Wszyscy oni w latach 80. w różny sposób związani byli z podziemną Solidarnością.
Z ramienia PZPR do sejmu kandydowali m.in. dyrektor Kombinatu Urządzeń Mechanicznych „Bumar-Łabędy” Ryszard Jankowski, naczelny inżynier ds. inwestycji w kopalni Sośnica Jerzy Markowski i były I sekretarz KM PZPR Stefan Zemła. Oprócz członków PZPR po stronie partyjno-rządowej starali się o wybór tzw. kandydaci niezależni, często bezpartyjni, choć w różny sposób związani z obozem władzy, stąd też w okresie przedwyborczej walki na słowa przylgnęło do nich określenie „bezpartyjni bolszewicy”. Do grupy tej należeli m.in.: nauczyciel, prezes Zarządu Oddziału Związku Nauczycielstwa Polskiego w Gliwicach Jan Zalczyk oraz fizyk, pracownik Polskiej Akademii Nauk profesor Witold Żdanowicz. Z kolei kandydatami obozu władzy do senatu byli m.in. literat i wieloletni poseł na sejm Wilhelm Szewczyk, dziennikarz, redaktor naczelny tygodnika „Tak i Nie” Kazimierz Zarzycki i słynny kardiolog Zbigniew Religa.
Brawurowa i z rozmachem przeprowadzona kampania wyborcza opozycji była zasługą Gliwicko-Zabrzańskiego Komitetu Obywatelskiego „Solidarność”, który ukonstytuował się 20 kwietnia 1989 r. na spotkaniu w salce parafialnej przy kościele pw. Podwyższenia Krzyża Świętego. Początkowo w skład Komitetu Obywatelskiego wchodziło 56 osób reprezentujących środowiska opozycyjne z Gliwic i Zabrza. Na przewodniczącego wybrano Jana Mazurkiewicza. Komitet miał swą siedzibę w budynku przy ul. Zygmunta Starego, a w Biurze Projektów „Prosynchem” przy ul. Konstytucji uruchomiono punkt informacyjny.
Jedną z pierwszych inicjatyw było zorganizowanie legalnej manifestacji w rocznicę uchwalenia Konstytucji 3 maja. Z tej okazji ponad 3000 gliwiczan przemaszerowało ul. Zwycięstwa, niosąc transparenty z hasłami nawołującymi do głosowania na kandydatów Solidarności i do ponownej legalizacji Niezależnego Zrzeszenia Studentów. Działacze i wolontariusze Komitetu Obywatelskiego każdego dnia słowem i plakatem przekonywali, żeby w wyborach oddać głos na osoby kandydujące pod szyldem Solidarności. Na wiecach, na ulicach i pod kościołami zwolennicy opozycji rozdawali tzw. ściągi, na których umieszczano szczegółową informację, na kogo głosować, a kogo w obrębie danego mandatu skreślić.
Zachęcano również do skreślenia wszystkich kandydatów poza reprezentacją Komitetu Obywatelskiego „Solidarność”. W dniu wyborów nie obowiązywała cisza wyborcza, toteż obie strony nadal kolportowały ulotki i namawiały wyborców do oddania głosów na swoich kandydatów.
Już 4 czerwca wieczorem do siedziby Komitetu Obywatelskiego zaczęły docierać pierwsze nieoficjalne wyniki głosowania. Wskazywały one na całkowitą klęskę strony rządowej i ogromny sukces ruchu obywatelskiego. Wieczorem było wiadomo, że kandydaci opozycji uzyskali miażdżącą przewagę. Cała piątka solidarnościowych kandydatów zwyciężyła w Gliwicach już w pierwszej turze wyborów, nokautując swoich przeciwników. Przed drugą turą wyborów, zaplanowaną na 18 czerwca 1989 r., Komitet Obywatelski rzucił hasło „Wybieramy najlepszych spośród najgorszych”, nieoficjalnie popierając tych kandydatów strony koalicyjnej, których uważano za skłonnych do współpracy z ruchem obywatelskim. Choć oficjalnie nie wymieniano żadnych nazwisk, to jednak pocztą pantoflową przekazywano informacje, kogo poprzeć, a kogo wykreślić. Druga tura wyborów przebiegała spokojnie. Większość mieszkańców uprawnionych do głosowania nie zamierzała głosować po raz drugi, twierdząc: „my swoich już wybraliśmy”.
Wybory przybrały charakter plebiscytu, w którym większość elektoratu głosowaniem zamanifestowała swój sprzeciw wobec ustroju oraz systemu politycznego i ekonomicznego. Ich wynik miał bezpośrednie przełożenie na sytuację polityczną na szczeblu lokalnym.